Więc ma być tak – szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przyjedzie do Warszawy i ogłosi odblokowanie unijnych funduszy w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Bagatela – 35 miliardów euro. W zamian ma dostać ustawę likwidującą Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego.
Tak oto kończy się wielka batalia, która prowadzili Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro, polscy sędziowie, a w końcu Komisja Europejska.
To znaczy, do końca się nie kończy, bo pewne sprawy będą dalej elementem rozmaitych przepychanek, zarówno w sądach jak i w Brukseli. Ale to już nie będą wielkie bitwy, a raczej potyczki.
I aż się prosi zapytać – po co nam to było?
Przy okazji ustawy o likwidacji Izby Dyscyplinarnej, przy okazji tych wszystkich oratorskich popisów, które temu towarzyszyły, głos zabrał wicemarszałek Senatu Marek Pęk z PiS. Powiedział on, cytuję za Interią, że “ustawa, która dotarła do nas z Sejmu jest wynikiem długotrwałego procesu negocjacyjnego prowadzonego przez rząd. Ogromny udział w projekcie legislacyjnym miał prezydent. To wszystko jest kompromis, jak każdy kompromis delikatny”.
W tej samej relacji mogliśmy dowiedzieć się, że ustawa procedowana była w Sejmie i Senacie około dwóch miesięcy. Panie i panowie, po co? Przecież, jak to poinformował nas pięknie Marek Pęk, jej kształt tworzył się podczas negocjacji z Brukselą. Więc te wszystkie oracje naszych parlamentarzystów to był co najwyżej teatr, a nie realne działanie.
A dodam, że parę miesięcy temu, po tym, gdy Trybunał Sprawiedliwości UE nałożył na Polskę karę 1 miliona euro dziennie za niezawieszenie Izby Dyscyplinarnej, Jarosław Kaczyński dumnie deklarował, że Polska orzeczenia TSUE nie wypełni. Bo naruszałoby to naszą suwerenność.
W ten ton uderzała też Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro. Jej przedstawiciele wołali, że żadnych wyroków TSUE nie musimy wykonywać, że Unia niech się obędzie smakiem, bo niepodległość nie ma ceny.
Więc właśnie tę cenę poznaliśmy. To 35 miliardów euro (24 mld euro – to bezzwrotne dotacje), które Polska ma otrzymać w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Polska gospodarka na te pieniądze czeka. No i PiS także, bo te sumy – tak się mówi – pozwolą prawicy wygrać wybory i trzecią kadencję.
Pozwolą, nie pozwolą, wiele się jeszcze w Polsce zdarzy…
Tak czy inaczej, mamy kolejny dowód na to, że politycy Zjednoczonej Prawicy chętnie napinają się, wołając – niepodległość, suwerenność itd., a gdy przychodzi co do czego, to pokornieją. I tę “niepodległość” negocjują.
Mój Boże, nie po raz pierwszy i – przypuszczam – nie po raz ostatni. Ustawa o IPN negocjowana była z udziałem ambasador Izraela w Warszawie, ale ówczesny wiceminister Jaki tego nie zrozumiał. Potem to wszystko odkręcano, w siedzibie Mossadu uzgadniano wspólne oświadczenie premierów Polski i Izraela, i poprawki do tegoż nieszczęsnego płodu legislacyjnego. Lex TVN… Tu akurat nie wiemy, gdzie decydowano o wystrzeleniu tego pomysłu PiS-u w kosmos, czy w Pałacu Prezydenckim czy też w ambasadzie USA, ale efekt znamy – weto Andrzeja Dudy.
I teraz mamy kolejny przykład giętkości.
Te historie pokazują, jakie jest miejsce Polski w świecie. Ale też miejmy świadomość, że nawet najwięksi muszą uwzględniać rzeczywistość. Przykładów jest sporo – uderzająca była dla mnie informacja, bodajże z marca, że następca tronu Arabii Saudyjskiej nie raczył nawet odebrać telefonu od prezydenta Bidena… Odmówił rozmowy. Wiedział, w jakiej sprawie Biden dzwoni… I cóż? Minęły kolejne tygodnie i Arabia jest coraz bliższa decyzji o podniesieniu poziomu wydobycia ropy (czyli obniżenia cen), co uderzy w Rosję chyba jeszcze mocniej niż embargo.
Co ciekawe, tej giętkości nie prezentuje polska opozycja. I na dzień przed przyjazdem Ursuli von der Leyen do Warszawy nie ukrywała, że jest wściekła, że Komisja Europejska tak szybko odblokowała pieniądze dla Polski. Bo powinna postawić jeszcze twardsze warunki. Zmusić Kaczyńskiego do jeszcze większych ustępstw. By w sądach było jak za PO.
Innymi słowy, chciałaby żeby Komisja Europejska pokonała PiS, bo PO nie potrafi.
Sorry, ale chyba tak to nie działa.
Nie działa zwłaszcza teraz, po napaści Rosji na Ukrainę. 24 lutego nastąpiła w Europie wielka zmiana, i sprawy dotąd ważne, stały się trzeciorzędnymi. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Dziś najważniejsza jest jedność Zachodu. I w imię jej zachowania, warto wytrzymać różne kompromisy.
Myślę, że to jest leitmotiv działania Europy, i jest to działanie rozsądne. Zwróćmy uwagę, nawet Orban, jawnie już broniący interesów Rosji, jest w Brukseli traktowany bez obrazy. Raczej chodzi o to, żeby go obejść niż boksować.
Tej zmiany, pisałem o tym tydzień temu, ewidentnie nie zauważył Ziobro, więc i dał się zepchnąć na margines. Ale, jak widzimy, również PO nie błyszczy przenikliwością. Jakby spisiała – i woli lament od patrzenia do przodu.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce.